Szczęście w ogóle mnie nie opuszcza. Bynajmniej. Ostatnio w ogóle do mnie nie zawitało! I jest coraz gorzej.
KURWA JEGO MAĆ! Najpierw musiałam oddać kilka rzeczy do reklamacji. A teraz co?! Szerszenie! Wspaniale. Czuję jakby mnie oblazły, a ja patrzę to nic nie mam. Paranoja.
Duszę się w pokoju. Nie mogę ani otworzyć okien ani drzwi.
Jutro najprawdopodobniej nie wychodzę z domu, bo się boję. ;/ <ok>
Mogę nie przeżyć tej nocy. Ale przyjemniej będę coś ciekawego miała napisane na nagrobku. Typu: "Ś.P. KATARZYNA NIE WYSZŁA ZWYCIĘSKO Z WALKI Z SZERSZENIAMI. WIECZNY POKÓJ JEJ CHOREJ DUSZY".
Ojciec wyrusza do walki. OMG. Jak zabijał szerszenia to się śmiał. Chory człowiek. Rozszarpałabym go za tą minę. Ale teraz się o niego boję...
+ wpis dodaję już z 7 raz. :/