Ciemność. Nic tylko ciemność. Otwieram oczy i zamykam, otwieram i zamykam. Wciąż to samo. Ciemność we mnie i ciemność na zewnątrz.
Śniłam. Kręciłam się w kółko w głębi czarnego morza. Sterczałam nocą na szczycie góry. Kiedy człowiek wie, że śni, od razu się budzi. Niekiedy można się ocknąć w innym śnie. Ale gdy się budzisz i wszystko jest takie samo, musi to być rzeczywistość.
Ciemność i wszystko, co się w niej kryje. Ból. Najpierw był daleko od niej, potem coraz bliżej, aż w końcu stał się jej częścią. Częścią mnie. Po brzegi wypełnił mnie dotkliwy, nieznośny ból. I chociaż ciemność nie zniknęła, mogłam go widzieć.
I nagle sobie przypomniałam...