Haszysz. Podobne, ale inne.
Gdy wchodzę do stajni, bierzesz łeb w górę.
Patrzysz się na mnie spokojnie i czule.
Myślisz pewnie: Kim ona jest?!
Dała mi jabłko, to gest!
Wyprowadzam Cię z boksu, krzywisz się bardzo.
Jeździć chcą, a smakołykami gardzą!
Wyjmuję wtedy z kieszeni marchewkę.
Uważasz mnie teraz za bohaterkę!
Przecież to tylko kawałek przyszności!
Oznacza jednak kawał miłości.
By ja.
Napisałam to jakiś rok temu.
Haha, ale podoba mi się.
Notka pod poprzednim, zapraszam.