(Depresja?)
Potrzebuje pomocy, ale nie mogę na Nią liczyc, On oczekuje ode mnie że wezmę się w garsc, że sie uspokuje, oczekuje powrotu Mojej 'normalności' ma mnie dosc, chce ode mnie odpoczac, czuje do mnie niechęc- to wszystko jeszcze bardziej mnie dobija.
Powiedział "czesc Hanka" i wyszedł, a Ja rozpłakałam się jeszcze bardziej, pomyślałam "chce umrzec" miałam kiedyś depresję, byłam taka samotna, byłam wtedy sama, teraz mam Jego, ale też czuje się samotna, płakałam wczoraj, płakałam bo nie mogłam przestac, nawet mnie nie przytulił, czułam jak ma mnie dosc, a to sprawiało że jeszcze bardzije chcialo Mi sie płakac. Czuje jak rozpadam się na miliony kawałków, a On nie chce pomóc Mi sie pozbierac.
Nawet nie dał Mi buziaka na pożegnanie, nie zapytał, jak się czuje, to takie, nie wiem, traktuje mnie tak zimno, tak obojętnie.
Wczoraj tęskniłam za Nim, tak bardzo tęsknie za tym jak na mnie patrzył, jak się o mnie martwił, jak interesował się mna, całował, przytulał, tak bardzo tęsknie za tym by mnie nie unikał, bym nie czuła sie niechciana, gorsza, tęsknie za byciem Jego Niunią, kochaniutką Śliweczką, Perełka, Kotkiem..
Boli mnie to że nie obchodzi go Mój płacz, że 'nie chce' słyszec Mojego wołania o pomoc.
Nie wiem jak mam sobie sama pomóc.
Czuje ze nie dam rady.
Idę spac, mija godzina jak pojechał, a Ja próbuje sobie wmówic że będzie dobrze, wróci, przytuli mnie, porozmawia, pomoże, powie że będzie wszystko dobrze.
Byle minął jak najszybciej dzień.
(leże w łóżku, i napisałam "ide spac" Paweł wczoraj o tym mówił:) pojawił sie usmiech na Mojej twarzy:)
Powiedzial bym udawala do momentu az stad pojedziemy. ja nie potrafie tak, ja nie chce tak!