photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 9 LUTEGO 2014

K*rwa, już nic z tego wszystkiego nie ogarniam.... mam totalnie dosyć i na pewno nie działa to tak jak powinno. Nikt raczej nie lubi walczyć sam ze sobą.

 

/Albo coś przeżyjesz i dotrwasz do końca albo nie i zmienisz sie w totalnie inną osobę, którą ten cały bolesny czas z ciebie wydrze siłą.Bo co dzieje sie z człowiekiem, który codziennie odtwarza mimowolnie w sercu czy głowie dobre wspomnienia,marzenia,zamyka oczy i znów wraca do tych momentów szybszego bicia serca i skaczącego z radości żołądka? Najpierw to rozpierdala głowe i wdzierają sie do oczu słone łzy, zaciskają się wargi a oddech robi sie niesamowicie ciężki. Każdy człowiek próbuje być wtedy silny i nie dać samemu sobie pozwolić na tą słabość. A co jeśli to sie dzieje co chwilę? Co pare minut, codziennie? Każdy w końcu pęknie, każdy stwierdzi , że chociaż przed sobą nie trzeba udawać... i jakoś trzeba to wyrzucić, żeby nie oszaleć. Potem moment całkowitego popuszczenia hamulców i gardy, migotające wspomnienia, powrót tych samych uczuć z tamtych chwil, tak na pare sekund.. Milion sztyletów w serce, aż kark oblewa gorąco.. Człowiek siedzi tak żałośnie wyprany z emocji, zapatrzony w jeden punkt, zawiesza świat na chwilę a te ostatnie krople jeszcze spływają zygzakiem po policzku. Po takich chwilach usprawiedliwiasz sobie, że warto, że to koszt błędów, że tak musi być, że to pozwoli wiele w tobie zmienić. Jednak, gdy walczysz tak ze sobą codziennie, po czasie zdajesz sobie sprawe, że ciebie to faktycznie zmienia. Buduje w tobie coś twardego, samoistnie. Zmienia się patrzenie na świat, na samego siebie, poprostu pojawia się myśł, że nie chcesz tak cierpieć.. nawet organizm ma dosyć i pragnie normalnego życia pełnego dobrych emocji. Zmieniasz sie. Na to nie masz wpływu.Walka z sobą to jak fakt , że każdy kto zostanie rzucony na głęboką wodę najpierw walczy, chwile się szarpie, próbuje nie utonąć, panikuje, chce utrzymać się na powierzchni , zwyczajnie nie chce poddać się sytuacji. Jeśli taka walka trwa zbyt długo to właśnie ona zaczyna hartować - instynkt przetrwania czy coś w tym stylu. Zaczynasz myśleć w końcu o sobie i o tym, że jak nie poradzisz sobie to utoniesz. Sam mimowolnie nagle uczysz sie płynąć w tej beznadzieji, przyzwyczajać do niej, funkcjonować, chociaż nie chcesz to musisz. Płyniesz. Każdy po takiej walce ze swoimi emocjami zmienia sie bo nie chce drugi raz tak się czuć i trzeci i czwarty... nikt nie chce znów tak się topić. Zostaje tylko wybór tego jaką osobą staniesz sie, gdy przetrwasz tyle ciężkich chwil, sam na sam ze swoją głową , sercem i wszystkim co może zadawać ten ból od środka. Nie wiem.. ale pokażcie mi osobę, która przeszła przez piekło codziennie walcząc o  poczucie własnego szczęścia za którym tęskniła i nie zmieniła się ani troche./

 

dobranoc.

Komentarze

~krak123 Wielka "Moc"<3 i za to mój szacun!! :D
09/02/2014 21:34:13