Szedł przed siebie...
Był twardy...
ale i tak w oczach pojawiły się łzy...
Przed nim mgła...
W oddali zachodzące słońce...
Prawie jak zanikająca nadzieja...
Szedł nie zwracając na nic uwagi...
Nic go nie obchodziło...
Dla niego istniał tylko on i droga przed nim...
W końcu napotkał urwisko i zatrzymał się...
Zaczą się rozglądać...
Na dole znajdowały sie małe domki...
Było ciemno i cicho...
Pomiędzy domkami dostrzegł coś dziwnego...
Widział dzikie zwierzęta, które chodziły sobie między domkami...
Zdziwiło go to, ponieważ w tym miejscu codziennie jest mnóstwo ludzi...
Najpierw zobaczył sarne...
Szła sobie po ścieżce...
Odwrócił wzrok i zobaczył wiewiórke...
po czym pojawił się na jego twarzy uśmiech...
lecz wiewiórka schowała sie w domku i uśmiech znikną...
Sarna była bardzo spokojna...
O nic sie nie martwiła,
Zupełnie odwrotnie niż on...
Wiewiórka zaś, zwinna i wykonująca pewne ruchy,
Także odwrotnie niż on.
Jego oczy zaczeły wpatrywać się w słońce...
Patrzył się w nie i dostrzegł coś dziwnego...
Słońce zaczęło wracać,
A Czas zaczął się cofać
...