W tym pięknym sobotnim dniu, czułam się jak na własnym weselu. Tyle emocji, tyle radości i tyle szczęscia dostarczono mi w ciągu niespełna trzech godzin. Mimo porażki która pierwszy raz mnie nie załamała i nie zdenerwowała ten mecz będzie dla mnie najlepszym jaki kiedykolwiek oglądałam - bo widziałam go na żywo. Bo mogłam widzieć każdy aut, as serwisowy, upadek czy dotknięcie siatki. Widziałam mojego kochanego Kubiaka(który dzień później okazał się królem 'parkietu'), Kurka który całował piłkę przed zagrywką i Ruciaka w swoich długich rękawkach. Widziałam ich złość, żal i rozczarowanie po przegranym meczu, radość po wygranym secie i wdzięczność za tak wiernych i niezawodnych kibiców. Nic nie przebije tej radosnej atmosfery która unosiła się nieustannie bezwględu na wynik meczu. Dziękuję, że moje wielkie marzenie się spełniło!