Kinoteka alternatywna
"Pan na Waldstejnie"
Kinematografia czeska, ostatnimi czasy przeżywa w naszym kraju renesans popularności. Jednak zachwyty publiczności wzbudzają z reguły czeskie komedie. Zupełnie na uboczu naszych zainteresowań znajduje się kino historyczne sąsiadów zza południowej granicy. Wprawdzie polska telewizja zdecydowała się wyemitować swego czasu "Ciemnoniebieski świat", ale to wyjątek potwierdzający niechlubną regułę. Chyba nie ma co liczyć na emisję głośnego u Czechów "Tobruku", czy będącej owocem międzynarodowej koprodukcji "Bathory". Na straty spisać musimy chyba również "Pana na Waldstejnie". A szkoda...
Pierwsze pytanie jakie należy sobie postawić brzmi: Czy "Pan na Waldstejnie" jest filmem historycznym. Otóż nie do końca. Jak przyznaje sam reżyser film jest jedynie wariacją na temat życia Albrechta Wallenstejna. Już sam tytuł zdaje się wskazywać na pewną umowność opowiadanej historii. Bo przecież każde czeskie dziecko wie, że Albrecht nie dość, że się na Waldstejnie nie urodził to prawdopodobnie nigdy tam nie był. Gdybym miał szukać jakiegoś porównania - powiedziałbym, ze o ile "Last days" uznamy za biografię Kurta Cobaina o tyle "Pana na Waldstejnie" możemy uznać za biografię Albrechta Wallensteina.
Wracając jednak do samego filmu: jest to dzieło dość trudne w odbiorze a jednak niezwykle satysfakcjonujące. Reżyser zastosował narrację znaną m. in. z Paganinego Kińskiego. Oto przed naszymi oczami przesuwa się ciąg, chaotycznych scenek, która dopiero pod koniec zaczynają łączyć się w jedną niezwykle hipnotyzującą całość.
Film otwiera sekwencja z Chebu. Wallenstein wstaje z łóżka i idzie ku swym mordercom. Każdy jego krok to jedna wizja z przeszłości. I tak widzimy, Wallensteina mordującego swego sługę, Wallensteina pod Białą Grą, Wallensteina nad trupem Gustawa Adolfa na pobojowisku pod Lutzen (kapitalna scena !!), Wallensteina triumfalnie wkraczającego do Pragi, Wallensteina-dziecko karconego w szkole, Wallensteina prowadzącego tajne rozmowy ze Szwedami itd...
Jednak największym atutem filmu, a jednocześnie największym odstępstwem od realizmu opowiadanej historii, jest wprowadzenie do filmu planu nadnaturalnego. Ojciec bohatera widzi w dniu urodzin swego syna piękną anielicę(?). Ona też będzie towarzyszyć filmowemu Albertowi przez całe życie.
- Zostałeś wybrany chłopcze...
- Po cóż, piękna Pani...
- Aby zbawić nard czeski...
- Jak to uczynię ?
- Utopisz go we krwi...
Takim dialogiem rozpoczyna się ich "znajomość". I młody Albert zaczyna realizować powierzone mu zadanie z całą bezwzględnością. W tym wszystkim jednak bliżej mu do świata nadnaturalnego niż rzeczywistego. Zdaje się nie potrafić realnie oceniać swych zdolności, a mimo to za każdym razem odnosi sukces. Wskazuje na to porażająca scena bitwy pod Biała Grą. Albert ignoruje ostrzeżenia dowódców prowadząc filozoficzną dyskusję ze swą towarzyszką. Bitwę jednak wygrywa...
Co w takim razie gubi Wallensteina ?? Wcale nie pycha i zadufanie jakbyśmy pewnie tego chcieli. Albert upada ponieważ, zaczyna coraz silniej dążyć ku światu realnemu. Gdy w jego życiu pojawiają się kobiety, gdy jego armia zaczyna rosnąć w siłę, a włości powiększają się - anielica coraz rzadziej odwiedza wodza. Jednak momentem przełomowym staje się bitwa pod Lutzen. Armia Wallensteina po raz pierwszy musi się wycofać. Albert porzuca obraną ścieżkę i zaczyna prowadzić tajne rozmowy ze Szwedami. Towarzyszka ostrzega go - jeśli nie zaprzestanie takich działań, ich drogi ostatecznie się rozejdą. Albert zaczyna się śmiać. Przecież do wszystkiego doszedł sam, nie potrzebuje jej pomocy. I od tego momentu wszystko zaczynać dążyć ku smutnemu końcowi. Najpierw przestaje mu ufać cesarz, potem oficerowie, wreszcie pertraktacje porzucają Szwedzi. Albert rzuca wszystko na jedną kartę, sam przeciw wszystkim, jedynie z wierną mu armią wywalczy swoje własne królestwo. Jednak w Chebie czekają na niego, wysłani przez cesarza mordercy. Albert dostrzega swój błąd. Idzie ku nim bez lęku. W ostatniej scenie kamera pokazująca dotąd, jedynie nogi bohatera podnosi się. Bohater patrzy ponad głowy, prześladowców. Padają ciosy. zza kadru wyłania się postać towarzyszki bohatera. Umierający Albert składa głowę na jej kolanach. Anielica zamyka mu oczy. Pokuta została spełniona...
Reasumując - "Pan na Waldstejnie" to dzieło niezwykłe. Mroczna acz niezwykle sugestywna wizja człowieka rozdartego pomiędzy światem idei a brutalną rzeczywistością, której rzuca wyzwanie. Chyba tylko w Czechach mógł powstać taki film. Bo czy można sobie wyobrazić aby u nas ktoś wyreżyserował daleki od potępiającej oceny film, przedstawiający historię Polaka robiącego karierę w zaborczej armii i mordującego własnych rodaków ? Chyba nie. Może to i lepiej...