Może to dziwne, ale ostatnie dni pozwoliły mi się zdystansować. Zupełnie inaczej patrzę na problemy, zupełnie inna ranga problemów zaczyna mnie dotykać. Czy jest problemem oblane prawo jazdy czy słabo zdana matura w konfrontacji z osobą, która właśnie usłyszała wyrok śmierci w postaci nowotwora złośliwego lub innej paskudnej choroby? Nie sądzę. Zatem, czym się przejmować? Oczywiście wiadomo, że nie można tych spraw bagatelizować, ale trzeba mieć świadomość, że one nie są najważniejsze, że inni mają prawdziwe kłopoty. Kontynuując myśl... martwić powinny nas nasze grzechy i cierpienie innych. Pierwszego powinniśmy unikać, a drugie w miarę możliwość łagodzić.
Nie ma przypadków!