photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 28 LIPCA 2014

Alpy Szwajcarskie

Z Krakowa wyruszyliśmy autobusem Sindbad ok. 16, po drodze z różnych miejsc Polski zbieramy naszych. Razem jest nas 35 osób. Na miejsc u jesteśmy 13.30 Tu podchodzimy do kolejki i kupujemy bilet grupowy co wychodzi dużo taniej, normalnie kosztuje 7,15chf w jedną stronę. I kiedy myślimy ,że dalej z ogromnymi plecakami trzeba będzie drałować , część myślała o jeszcze drugiej kolejce ,która kosztowała 17 chf to nasz kochany organizator załatwił transport na same bagaże za 70 chf co rozkłada się na 35 osób, a my idziemy na lekko ok. godzinki do chaty. Chata  położona jest na 1559m przy górnej stacji kolejki Grotzenbuel,  duża na 40 osób, bogato wyposażona kuchnia , jadalnia , pokoje wieloosobowe, dwie łazienki i trzy ubikacje. Z okien przepiękny widok, Po zjedzeniu i rozpakowaniu część wybiera się na spacer. Idziemy na punkt widokowy , następnie na szczyt Gumen  1901m i robiąc pętelkę wracamy. Widoki cudne między innymi na Todi 3614m, Ortstock 2716 m na ten mamy zamiar wybrać się w któryś dzień. Wszędzie towarzyszy nam melodia krowich dzwonków, które słychać nawet po zmroku za oknami. Mijając stada rozdzwonionych krów wypatrujemy tej fioletowej , ale bezskutecznie.

Kolejny dzień budzi nas deszczem, długo zastanawiamy się co robić, kilka osób wyruszyło mimo wszystko na szlak wcześnie rano, tworzą się grupy , studiujemy mapy gdzie iść. Ja z kilkoma osobami decydujemy się wreszcie na wyjście w  rejon okolicznych wodospadów ok. 13. Raz po raz aura w nagrodę za odwagę odsłania nam widoki. Deszcz pada raz mocno ,raz lekka mżawka , chwilami ustaje. Po drodze mijamy zarośnięte prawie zupełnie jeziorko Bergetensseli.  Idąc często brniemy w błocie starając się omijać krowie placki, ten kawałek szlaku nazwaliśmy krowim szlakiem.  Następnie musimy zejść ostro w dół ślizgając się po błocie i kamieniach, miała być lajtowa wycieczka a trochę zrobił się chart kor . Kiedy wreszcie schodzimy w przy małej wiacie robimy popas. Jakiś czas droga wiedzie płasko gruntem ,po czym wchodzimy w las i znowu ostro w dół tym razem ślizgając się na konarach. Po drodze widzimy jeszcze piękne trzy wodospady. Po ok. 7 godzinach , kompletnie przemoczeni i ubłoceni dopadamy naszej chaty. Marzymy o gorącym prysznicu i jedzeniu. Niestety gorący prysznic zostaje w sferze marzeń , bo ciepłej wody brak jak się potem dowiadujemy coś tam z bojlerem się stało i po telefonicznych uzgodnieniach i działaniach chłopaków ciepła woda najwcześniej w nocy , lub rano. Nie psuje nam to bardzo humorów ochlapujemy się w zimnej, a wieczorem  biesiada przy gitarach i śpiewie,  aż chata drży w posadach.

Wtorek od rana leje , cóż wysypiamy się do bólu ,a potem  zajęcia w pod grupach; jedni do sklepu , inni na jagody i następnie powstał cudny placek, był kącik hazardowy itp. Ok. 16 ja i Halinka nie wytrzymujemy i ruszamy na spacer w kierunku jeziorka Oberblegisse. Liczymy się z kosztami ; czyli mokre buty, niewielkie widoki. Pada lekka mżawka , szlak bardzo przyjemny , jednak po ok. 1 h mimo iż przypuszczamy ,że jeziorko blisko decydujemy się na odwrót. Jest późnawo , robi się duża mgła a my w sumie nic nie brałyśmy do picia i jedzenia z myślą o spacerze, a trzeba się liczyć z drogą powrotną i wolnym tempem bo wszędzie śliskie kamienie i błoto. W drodze powrotnej widzimy jelonki. Wróciłyśmy dotlenione , zrelaksowane oto chodziło.

W środę od rana gorączka przed szczytowa , ma być pogoda większa część grupy rusza ok. 6.00 na Ortstock 2716,5m. Szczyt będzie atakowany różnymi drogami przez różne grupy. Ja i Aguśka ruszamy spokojnie , patrząc ze jak kolejne grupy szybkobiegaczy nas mijają. Podchodzimy trudniejszym szlakiem biegnącym  po skale Barentritt częściowo ubezpieczonej łańcuchami, następnie dochodzimy do pięknej polany otoczonej górami Lauchbaden 2012m tu popas. Dalej droga wiedzie przez piarg i płaty śniegu, trzeba bardzo uważać i skupić się na drodze. Na górze widać nawisy, kiedy wreszcie docieramy prawie na przełęcz mylę drogę i pcham się w dość niebezpieczny teren a za mną ufająca mi biedna Aguśka. Na szczęście idący za nami  przytomny Marek naprowadza nas na dobrą drogę. Z przełęczy Furggele 2402m piękne widoki, z tego miejsca jeszcze godzina ostrego podejścia. Po drodze spotykamy schodzący już szybkobiegaczy. Na szczycie jesteśmy o 11.30 chmury co raz odsłaniają nam nowe piękne widoki. Po ok. 30 min schodzimy na dół. Część grupy idzie okrężną drogą prze jeziorka dla nas to absolutnie za długi wariant, mamy zamiar iść powoli więc schodzimy do polany piargowiskiem co początkowo mnie przeraża , ale okazuje się , że nie jest tak źle. Kiedy dochodzimy do polany jesteśmy szczęśliwe i padnięte. Spędzamy tam ok. godziny a w nagrodę możemy obserwować świstaki i kozicę. Kiedy dołączają do nas Ewa i Marek ruszamy dalej wybierając drogę przez przełęcz  Butzi gdzie wpadamy na zdziwione naszym widokiem stado owiec, dalej mijamy zamknięte jak zwykle chyba w tygodniu schronisko Ortstockhaus i ok. 19 zupełnie już wykończeni dopadamy chaty. O gorącym prysznicu mogę pomarzyć ,bo znowu nie ma ciepłej wody. Tak naprawdę to chyba trzeba tu brać prysznic w nocy , lub o świcie bo wieczorem nie ma co liczyć na ciepłą wodę. Ostatni wędrowcy wrócili ok. 24 to był naprawdę długi dzień.

Czwartek rano znowu leje , a nawet grzmi, na szczęście ok. 13 robi się okno pogodowe wszyscy zbierają się do wyjścia. Ja i kilka innych osób idziemy nad jeziorko Oberblegisse, teraz odsłaniają się widoki , których nie widziałam idąc tą drogą z Halinką wcześniej. Jeziorko cudne , słońce świeci wszyscy korzystamy i opalamy się , moczymy nogi w wodzie. Kiedy wracamy już pogoda się psuje i znowu zaczyna padać.

W piątek od rana znowu nerwowo ,bo ma być pogoda. Ja i Aguśka jakoś nie możemy wpaść w ten wir i powoli gramolimy się ostatnie kiedy już wszyscy gdzieś wychodzą to na feraty, to na przełęcz. Postanawiamy iść na feraty ,Aguśka chociaż niema sprzętu idzie ze mną żeby porobić mi fotki. Ja nie mam parcia na całą część. Myślę aby zejść po pierwszej i dać Aguśce sprzęt żeby i ona poszła. Ferata jest łatwa , żar leje się z nieba. Kiedy wracam pod schronisko w Gumen gdzie czeka Aga z piwkiem i twierdzi ,że już nie ma parcia żeby iść. Siedzimy więc na piwku gadamy ,cieszymy się widokami i pogodą.

Sobota dzień wyjazdu znowu leje. Od rana krzątanina przy sprzątaniu ,segregowaniu śmieci , bo ma przyjść właścicielka i sprawdzać. Zamawiamy też transport na bagaże żeby zjechały do kolejki w Baunwald. Kontrola właścicielki okazuje się istnym testem białej rękawiczki, w końcu możemy iść.

Kiedy docieramy do Linthal okazuje się ,że autobus zamiast o 13 będzie o 17. Wyciągamy więc żarełko z plecaków ,kuchenki , grzałki i ku zdziwieniu Szwajcarów robimy piknik. Okazało się , że mimo opóźnienia i tak w kraju jesteśmy punktualnie. Było super , piękne widoki i czas naprawdę dobrze wykorzystany .

Koszty;

Chata 1950Chf na tydzień do podziału na 35 osób

Dojazd 430 zł w obie strony

Kolejka z Linthal do Braunwald ok. 7 chf grupowy ok. 5chf

Transport bagaży z Braunwald do chaty 70 chf do podziału

linki do fotek

https://plus.google.com/photos/113520245620180102362/albums/6041157668096528529

https://plus.google.com/photos/113520245620180102362/albums/6041173183941626977

https://plus.google.com/photos/113520245620180102362/albums/6041145693417093313

 

 

Komentarze

papafaraon I piękne zdjęcia.
28/07/2014 22:05:02
papafaraon Wspaniała wyprawa.
28/07/2014 22:00:13

Informacje o goska258


Inni zdjęcia: La sieste. ezekh114Aż tyłek boli. ezekh114Róże wswieciezdjecAloha rezzouMiło wrocic martawinkelTilly martawinkelXd martawinkelHi martawinkelXx martawinkelXxx martawinkel