Nareszcie koniec tego koszmarnego dnia. Aczkolwiek, musze przynac, ze wieczór był całkiem przyjemny :))
Rano obudziłam sie zła jak osa. Pozniej ta wiadomosc i telefon juz calkiem wyprowadził mnie z równowagi.
I musze przyznać, że nic tak nie pomaga na stres jak zjedzenie na raz całej tabliczki czekolady.
Jutro zamierzam caaalutki dzień spędzić w piżamie w cieplutkim łożku, z kochanym pluszowym misiem.
Wiem, pluszowe misie są dla dzieci, ale ja również mam wielką słabośc do nich.
Czasami zachowuje sie jak 3letnia mała dziewczynka, która na widok słodkiego misia w sklepie uśmiecha sie i błagalnym wzrokiem patrzy na osobe przebywającą z nia w danej chwili o jego kupno.
W sumie nie ma co sie oklamywać... Ja jeszcze długo nie dorosne. Cały czas jestem małą. rozkapryszoną dziewczynką, która często ma pretensje do całego świata i nie widzi własnych błedów które popełnia na każdym kroku...
I nic nie poradze na to, ze lubie sie kłócic. W końcu jakby nie patrzć, kłotnia to skrócona wersja poważnej rozmowy. Lepiej stworzyć mały chaos i szybko się pogodzic, niz na spokojnie rozważac cos, co naprawde nie ma mniejszego znaczenia.
A teraz ide szybko do łożka i zapominam raz na zawsze o wszytkich żalach, dawnych urazach, nieporozumieniach etc. Życie jest zbyt krótkie, wiec wam też radze schowac wszystko to głęboko w buty!
Dobranoc .