Wujek był chory, rak ... zabrzmiało jak wyrok. Wszyscy mieliśmy nadzijej że będzie dobrze, że wyjdzie z tego. Wujka stan sie pogorszył. wyladował w szpitalu. Mardzyłam o cudzie. Oszukiwałam sama siebie że bedzie dobrze, przecież musi być. Raz wygrał z rakiem drugi raz tez mu się uda. Moja mama została z Ciocią w szpitalu. Wiedzialam że to ostatnia noc. To byla moja jedyna myśl. Cała noc patrzyłam w zeszyt, miałam sesje, miałam sie uczyc do egzaminu, i nie myslałam o niczym. Nie mogłam sie na niczym skupić. Cała noc nie wiedziałam co robie. Żyłam jak w jakimś amoku. Wszystko jak by się działo kołomnie i nie dotyczyło mnie. Moje przewidywania sie sprawdziły. Nad ranem wujek umarł. Dowiedziałam sie kreciłam sie w kółko nie wiedziałam co zrobić ze sobą. Sprawdziłam pociag by wrócic jak najszybciej do domu, poszłam pod prysznic i w strumieniach wody pękłam. Płakałam nawet nie wiem jak długo. Myślałam o tym że to niemożliwe, że to sie nie dzieje naprawde. Nigy tak szybko sie nie spakowałam i nie pojechalam do domu. Chciałam być przy mamie bałam sie jak ona to zniesie. Chciała być przy niej by pomóc przetrwać najtrudniejsze chwile. Wiedziałam, że przyjechałam do domu nie poto by płakac tylko po to by być silna, by być mama podporą. Jak ja bym rozpłakała sie przy niej ona by sie załamała. A tak próbowała się trzymać. Kryzys miałam w "domu pożegnań" do tej pory jak zamykam oczy widze wujka w trumnie. Jak leży w trumnie. Pierwszy raz coś takiego zobaczyłam. Dopiero idąc za trumną, zaraz za trumną podczas pogrzebu uświadomiłam sobie jak bardzo byliśmy sobie bliscy. Jak bardzo mocne były nasze więzi. Nadal nie rozumiem jak można tak szybko odejsc z tego swiata, jednkże poprzednie miesiace troche mnie przygotowały na to. Miesiac w miesiac pogrzeb. Uodpornia na rozpacz. Do tej pory nie płakałam. Jednak po poprzenich doswiadczeniach, nie zamknełam sie na ludzi a przynajmiej nie na wszystkich. Moze i było to egoistyczne (przynajmiej według mnie) ale prosiłam o pomoc. I otrzymałam ją. Pomogły mi bliskie osoby. Bolało mnie w tym samym czasie jeszcze jedno, że soba na ktorej mi zalezy mnie zostwiła (albo ja sie odsunełam od niej).
W tym samym czasie co zdarzyły sie te wydarzenia, rozstałam sie z kim bliskim. Kolejny raz nie zdawałam sobie sprawy że bliscy sobie ludzie moga stac sie sobie tak obcy. Z dnia na dziej bylismy coraz dalej od siebie. Każde z nas nie wiedziało co się dziej. Widocznie każde z nas żyje inaczej. Wymaga czegoś innego. Według mnie problem dotyczył tego ze niektórych rzeczy nie da się pogodzic. On potrzebował kogos kto bedzie otwarty, a ja byłam zamknięta w sobie. Moi rodzice się rozstali, tata mnie zostawił i wyjechał daleko, może to własnie to sprawiło że potrzebuje kogos kto bedzie walczył o mnie pomino wszystkiego. To nigdy mnie nie zostawi cokolwiek bym zrobiła. On się poddał. Wolał przeczkac. A ja w tym czasie sie coraz bardziej oddalałam. Im dłuzej on czekał, tym bardziej widziałam jak mu na mnie nie zależy. Ciagle mi na nim zależy ale niektórzy ludzie widocznie nie powinni byc razem. Nie zmienie się, on tez się nie zmieni. Zależy mi na nim ale nie pozwole sibie drugi raz skrzywdzić. Nie bede z kimś kto nie daje mi bezpieczeństwa. Czy kochałam go ?? Sądze że tak. Ale czy ja napewno umiem kochać. Nie nauczyłam sie tego. Nie wiem co to znaczy. Nie potrafie mówić tego w twarz. Nasze drogi się rozeszły. Chciałam by to nigdy sie nie skończyło ale rozsypalo się. Nie mam ochoty teraz na nic. Ciagle myśle tylko o nim. Czemu ja nie walczyłam o niego ?? to proste nauczyłam się cierpieć w milczeniu. Tydzien temu zadała mi kolezanka pytanie. "czy tesknisz za nim" Długo sie zastanawiałam Tęsknie, tęsknie i to cholernie. Boli cały czas. Ale ból przecież minie, zawsze mijał i tym razem tez minie. Prawda ??
Musze się poprostu nauczyć życ bez bliskich.
Człowiek szybko się przywiązuje do ludzi.
Mnie w krótkim odstepie czasu opusciły 4 osoby.
Zaczynam sie zastanawiac czy wogole powinnam sie przywiazywac do nich.
Sadze, że tak. Choc może jeszcze nie teraz, ale w przyszłosci bede się cieszyć i będe uważać za największe szczeście że dane było mi ich spotkać na swojej drodze. I będe pamiętać te szczęsliwe chwile.