W poniedziałek byłam w końcu w terenie ps, myślałam że się nie doczekam.
Było świetnie pomimo upału i bąków koń dawał takie rury że ahhh jak ja dawno nie jeździłam z tą ukochaną prędkością. Po galopach pojechaliśmy w góry do lasu laskiem na łąki. Tam Gruszka zjadła jakiegoś hwasta i chyba jakieś igiłki zostały jej w gardle i kaszlała ale potem jej przeszło tylko szkoda że po galopach xD Tak więc tam znowu galop po skoszonej łące półwolty nawet były. Późnej na następnej łące dużo kłusa i galopu znowu. Kiedy zjeżdżaliśmy do domu jeszcze wstąpiłam na ścieżkę a tam świeny zakręt super w niego weszła. *.* Teraz muszę się z nią wziąść za zmienianie nogi do zakrętów bo ona nie zmienia tylko przechodzi do kłusa a po zakręcie już galopuje znowu na tą samą nogę :P