Codzienny wir trochę mnie pochłonął, straciłam poczucie czasu, niewiarygodne jak to wszystko leci..
Codziennie powtarzane "byle do" ciągle motywuje, skupiam się na tym na czym powinnam, choć nie wykorzystuje tyle czasu i ile jest mi dane. Momentami lenistwo wygrywa, a mi wcale nie jest z tym źle. W duchu przeklinam każdy poranek od poniedziałku do piątku, jednak potem zaczynam się uśmiechać sama do siebie i do osób, które sprawiają, że nawet to da się przeżyć :)
Październik zaczęty trochę niefortunnie, zapalenie spojówek po raz czwarty, telefon w naprawie, ale co tam, najważniejsze, że największe szczęście jest całyy czas przy mnie !