na zdjęciu Koszalin
bo Ola miała dzisiaj pierwszą jazde w życiu
Jak to zwykle ze mną bywa przygód nie zabrakło :P
Wsiadam sobie za kierownicę, a tu nagle pioruny, grzmoty i deszcz (nie ulewny, ale zawsze) xD
Jadę...
Jadę...
Stoję na światłach i nagle "bum!" Instruktor wysiada z samochodu. I pyta tego z przodu (tez instruktora):
Mój instruktor: "Wgniecione?"
Tamten: "Nie, nie! Hak mam ;)"
Okazało sie, że samochód nam odjechał o kilka cm, bo nie trzymałam nogi na hamulcu xD (wcale jakiejś zauważalnej górki nie było :P)
Jadę...
Jadę...
Zielone - skręcam w lewo.
A z prawej jedzie na mnie jakiś koleś, bo przejechał na czerwonym xD
Spoko. żyjemy.
Jadę...
Jadę...
Wyjeżdzamy z Bdg.
Jadę...
Jadę...
Oberwanie chmury! Ulewa! Nic nie widać! xD
Jedę...
Jadę...
Jesteśmy jakieś 18 km od mojego domu. Nadal leje. Coś turkocze...
Instruktor: "Wydaje mi się, czy nam sie opona przebiła?"
Ja: "Nie wiem. Ale może sie zatrzymać?"
I: "Nie. Teraz i tak nie wyjdę. Zobacz jak pada."
J: "No to sie zatrzymam i postoimy. Nie będziemy jechać, jeśli złapaliśmy gumę."
I: "No dobra."
Zatrzymaliśmy się, szybko wyjrzeliśmy przez drzwi, co sie dzieje. Opony były ok.
Jadę...
Jadę...
Deszcz przestał padać.
Zadowolona, że żyjemy mówię:
J: Teraz to ja już mogę na egzamin jechać." :P
I: "No jasne. To dopiero była szkoła przetrwania."
Patrzymy, a tu drzewa się kołyszą na prawo i lewo.
J: "Może się huragan zerwie. Kolejna przygoda. A co tam." :P
I: "Jeszcze nam tylko tego brakuje." < śmiech >
Huragan sie nie zerwał, ale znowu zaczęło lać. Jeszcze mocniej niż przedtem (o ile to możliwe) :P
Jadę...
Jadę...
Nic nie widać.
Ale tak! Udało się! Dojechaliśmy! xD
:* <- dla Mrówczaka mojego :)
A dzisiaj wieczór z Nimi :*