Dobre będzie...
Jest godzina 9ta, obudziłem się na złożonym łóżku, w ubraniu, wszystko mnie boli. Przynajmniej się ubierać nie muszę, tak mnie żebra napieprzają, że próba schylenia się i podrapania po kostce wywołała we mnie reakcje chemiczne prowadzące do wytworzenia dźwięków układających się w "o w chuj!". No, ale dobra... jak ja sie w zasadzie w tym łóżku znalazłem? Pominiemy kwestie, że od soboty mój dzień wygląda w stylu: Rano załatwianie spraw urzędowych, o 12 kilka piw z dołkiem, o 15 piwo z Izką a o 18 kilka piwek z resztą. A już jest poniedziałek... I dzisiejszy dzień będzie wyglądał dokładnie tak samo. No, poza urzędem. Dzisiaj robie sobie wolne i pierdole to wszystko... ledwo chodze. Ale od początku... Jak ja się w tym łóżku znalazłem?
Wczorej wstałem dość rano, umyłem się, uwaga uwaga... zjadłem śniadanie! Potem poszedłem po trzy piwka i zjadłem obiad. To nudzić mi się zaczęło, do Arkadii na zakupy pojechałem. Znów wypiłem trzy piwka. Wróciłem do domu, zadzwoniłem do Izki. Ona na wstępie pytanie -Arek, a ile Ty już wypiłeś? -E tam, trzy. - Odrzekłem. Poszedłem do niej, bo z Kylem była. To postanowilem, że zbieramy ekipę i idziemy do sklepu po... piwo :D Izka wzięła dla mnie popcorn, motyw podróży na piwo pominę, bo to co Kylo pieprzył to żal pisać :P Przedwczoraj to mu w ogóle na okno wszedłem i pukałem :D A on jak do domu wracał to sardynki z bułką wpieprzał ;D No ale, wracamy do dnia wczorajszego... Ja sobie cały czas śpiewałem "Oszukałaś mnie! A ja tak kochałem Cię!", kupiłem kilka tych piw, fajki i w drogę! Poszliśmy do mnie oglądać testosteron. Ja wypiłem trunki i musiałem na moment wyskoczyć do sąsiadki, bo mi leki uspokajające i nasenne załatwiła, mówi, że są dobre, tylko żebym z alkoholem nie mieszał. No to jako, że to pewnie "ostatni raz" to wyjęła po dwa piwka i wódki trochę. I tak oto znalazłem się w ubraniu na łóżku.
Tylko te żebra mogłyby przestać tak boleć!! ;(
Dobra, jem śniadanie i idę na piwo. Godzina 9:31. Kac mnie męczy. Pić muszę.