Napakowana prochami pojechałam na koncert, na który bilety były kupione dużo wcześniej, niż została podjęta decyzja o zabiegu. A, że był on prezentem z okazji 20 rocznicy ślubu - musiałam na niego pójść! :) Nie zawiodłam się. Było fantastycznie! Niesamowita atmosfera panująca na sali, niczym w irlandzkim pubie pozwoliła mi zapomnieć o kłuciu w boku :D Brakowało tylko lejącego się strumieniem do wyskoch szklanek Guinnesa ;)
Było coś dla ucha, ale i dla oczu. Niesamowity step w wykonaniu sześciu dziewcząt i dwóch panów zachwycił całą salę. Oklaskom nie było końca ;) Swoją drogę podziwiam kondycję :D Nie ma to jak wieloletnie treningi ;) Grupa nosi nazwę Treblers i towarzyszy muzykom z Carrantuohill w trasie uzupełniając się wzajemnie.
Na koniec nie byłabym sobą, gdybym po zakupie rocznicowej,wydanej na 25 lecie działalności grupy płyty, nie zdobyła autografów wszystkich uczestników koncertu :D
Dopiero, jak już wróciłam i opadły emocje poczułam, jak jestem wykończona... szybko się ogarnęłam i z czystą rozkoszą położyłam do łożka. Słuchając zakupionej płyty zasnęłam nawet nie wiem kiedy ;)
Dzisiaj byłam na zmianie opatrunku, więc podejrzałam jak to tam wygląda ;) Mam 5 szwów zewnętrznych. Są też rozpuszczalne, bo słyszałam jak chirurg prosił o nie pielęgniarkę, ale tych już nie zobaczę ;) W środę mi je ściągną. Na razie ciągną i boli mnie unoszenie rąk, ale z każdym dniem powinno być lepiej. Zapomniałam wypożyczyć książki, na szczęście jest lapek, może poszukam coś na e-booku.