Uch, ależ zmokły nam konie. I po co ten deszcz? A tak było już sucho na padoku.
Nawet się ucieszyłam, bo wreszcie mamy padok bez stojącego na środku słupa z drutem telefonicznym. I nie, nie został zdjęty, chociaż panowie byli do tego wezwani już ponad miesiąc temu. Szalony Xawery rozbujał słup, a tir ze słodyczami na jutrzejsze Mikołajki pociągnął za drut. I tak słup, po cichutku, tak że nie usłyszała tego pracująca na hali Warka, padł pokotem :D Teraz mamy solidny pal na stałą przeszkodę i w końcu wolny czworobok ;) Tyle, że w tej chwili błotny :P