Zdjęcie z kiedyś, ale dzisiaj powtórzyłam, choć w ciemnościach egipskich :)
Najpierw sprzątnęłam mu boks, a potem w teren na stępa. Tja... jakby ten koń mógł CAŁY teren przejść stępa. No, ale po co? W Lasku Linowym zwierzaki, na pewno któryś chce być pokryty :P I to w obie strony (tzn, nie pokryty w obie strony, tylko jechałam tam w obie strony :P), a że było już ciemno, bo po 16.30 to wszędzie Coś siedziało w krzakach i chciało dopaść jego biedny, świecący w ciemnościach siwy zadek :D
Oczywiście maszyny do ćwiczeń widziane za dania są OK, ale po nocy to wielkie straszne Maszynotwory, więc znowu musieliśmy podejść i obwąchać każdą z osobna i z każdej strony. A jaki dumny z siebie wracał, anonsując gromkim rżeniem (albo wołając Ratunku!) swój powrót do stajni :D Na padoku pozwoliłam mu w końcu odreagowć i puściłam wolno, ale tu już mu się nie specjalnie śpieszyło he he.
Po rozstępowaniu, obmyłam kopyta i postawiłam w holu do obcięknięcia, a w tym czasie rozścieliłam mu w boksie i dałam siano. Po wpuszczeniu do boksu, wystawiłam Figusia i obrządziłam całą stajnię. Po zamieceniu, dałam Garemu owsa, wpuściłam Figusia i wróciłam do domciu ;)
I po kolacji :P