Wzbił się w niebo
na swych skrzydłach
sklejonych jedynie woskiem
Leciał ku słońcu
chcąc poznać to
o czym marzył każdy -
- prawdziwą rozkosz
Niczym ptak, wciąż wyżej
do niewinnej krainy marzeń
Nie zważał na przestrogi
chciał przez chwilę być wolny
choć raz, tak prawdziwie
Lecz wrota niebios zamknęły się
w oczach chwilę płonęły iskry
zmieniając się w łzy przerażenia
Teraz spada samotnie
Patrz już tonie w morzu pustki
A wszyscy wokół tacy spokojni
Nikt nie uroni łzy nad beztroskim marzeniem