od wakacji praktycznie wszystko się wali.
parę razy było dobrze.
jak to jest że jestem pośród ludzi a jednocześnie czuję się tak cholernie sama?
potrzebuję kogoś do kogo mogę napisać "mam problem. będziesz za 5 minut?"
kto posiedzi ze mną i będzie mi gadał, że jestem beznadziejna, ale że i tak mnie kocha.
ale tak nie będzie.
nikt ze mną nie posiedzi.
a czemu?
bo jak to pewna mądra osoba powiedziała "ludzie to żmije".