co u mnie? sporadycznie bywam w szkole, ale jak bywam to i tak mi się podoba. zamiast na wycieczkę klasową, wybrałam się na pogrzeb. zawsze byłam podekscytowana wyjazdami do Niemiec, a teraz to aż się serce z bólu skręcało. jest OK. wróciłam, napłakałam się i porobiłam pare setek zdjęć. teraz są święta, a ja nadal tej magii nie czuję i wątpię, że w ogóle poczuję. od jakiegoś czasu mam wszystko gdzieś i nie mam nic przeciwko temu. to śmieszne, że co drugi człowiek posiada lustro, a 'wyciąga' z niego mniej niż profesjonalista z aparatu w telefonie. a co do mnie do rzygam niektórymi osobami, rzygam i to w dosłownym znaczeniu. nie mogę na niektórych patrzeć, na te zdjęcia i sztuczne komentarze. czy to takie dziwne, że jak widzę niektóre ryje, to aż mi się unosi? z drugiej strony czuję, że jestem szcześliwa. i to w chuj (mam na mysli pozytywne znaczenie). jest dobrze, aczkolwiek problemy, które dotyczą mnie i mojego partnera są chujowe, ale i tak sobie z nimi znakomicie radzimy. z utęsknieniem czekam aż Cię zobaczę, kochanie :*
życie jest fikcją i to pierdoloną.