no to pogódka ładnie dała mi dzis w kość . oczywiście pełen lans po próbie naszego lip duba na mieście . bo my ofc bez parasolki , po łbie nam ciekła woda . nic dodać , nic ująć . Pela musiała wkroczyć do croppa i pytać się o ręczniki . musiałyśmy zaliczyć Chatę Polską , bo chciało mi sie pic i musiałam nabyć Kubusia oczywiście bananowego . Pelcia chciała zapierdalac do przodu , ale poczekała , aż się napoję . bieg pod wiatr ? no w naszym wykonaniu z pewnościa to zajebiście wyglądało . oczywiście nie obyło się bez moich okularków przeciwsłonecznych / przeciw słonecznych [ nie potrzebne skreślić ] . jak lans to lans . lało , lało , lało ! mokre kłaki , zero suchej nitki - kto widział dziś takie dwie w Lesznie to z pewnością my . jak juz doszłyśmy na to pkp to przestqało padać . i bądź tu mądrym ; oo
zdjęcie z Maastricht .
z Zuzą i jej najkaczem .
lada chwila zadzwoni dzwonek do drzwi . to będzie mój korepetytor, który wiecznie się spóźnia . i zacznie się fizyka , fizyka , fizyka . śpię na niej i robię wrażenie uważającej uczennicy - przynajmniej robi mi zadania domowe . ; D boże jak ja go nie lubię !