Patrze w niebo, zaczynam marzyć i już nie chce myśleć o tym,
co może się zdarzyć.
Czas leczy rany mówią-gówno prawda,do dziś czuje ból,
którego nie chciał byś zaznać.
i w sumie chuj z tym krajem,ludzie tutaj to bestie,
zanim zdąrzą się poznać,już pierdolą jaki jesteś.
Idę przejść się w nocy,dziś nie ma pogody,tylko bit bije w srecu
krusząc żalu dotyk.Żyję w pospiechu,nie liczę tygodni i miechów,
w górę emocje puściły,styknęło kilka sekund.
Jeśli nie masz co powiedzieć, to nie otwieraj gęby,
kłapiesz jakbyś sam był kurwa święty.
Mimo,że pamiętam jedne i drugie,
dobre i złe chwile przeplatane szlugiem,
romantyczne spacery i te nocą po wódę.
Wciąż nie wiem,gdzie zgubiliśmy to co
wywalczone z trudem.
Bać się przyjaźni?Ale chyba sami z sobą,
bo ja boję się już tego,że nie boję się nikogo.
Ja jestem z tobą i wiedz,że masz o co walczyć,
Ci wielcy wojownicy,też wracali na tarczy.
Mam szacunek do przyjaźni,mam szacunek do miłości,
cenie w człowieku uczucia, a nie jego posiadłości.
Idę za nimi,bo oni idą za mną. Wiesz jak to się nazywa?
-to lojalność.
Jedyna droga do przemian to przestać bać się wyzwań.
Ja i Ty mamy drogę, którą musimy przebyć,
gdy świat daje w dupę, a wiatr nie wieje w plecy.
Kinga.