Nie chce żeby ludzie pytali się mnie : Trzymasz się ? Jak się cujesz?
Wole sprawiać pozory szczęśliwej , bo cholernie nienawidzę tych pytań ponieważ one pogarszają mój stan.
Czuje się lepiej kiedy człowiek na którym mi zależy jest szczęśliwy wtedy jakaś część mnie też się cieszy jego szczęściem.
Ale i tak pozostałe części kruszą się , powoli .. opadając na dno z każdym zmarnowanym myśleniem o Tobie dniem.
Nie rozumiem jak to mogło się stać z dnia na dzień wszystko zaczeło się sypać i w żaden możliwy sposób nie umiem tego pozbierać , żeby znów było normalnie tak jak dawniej.
Staram się jak tylko mogę , śmiać się , wmawiać sobie że nie jest źle mam jeszcze dużo czasu jestem młoda .. ale nie docierają do mnie te słowa .. Nie chce pomocy nawet jakbym chciała to i tak automatycznie ją odtrącam.
Za szybko się przywiązuje.