Serena podrapała się w czoło. Bądź co bądź, była biseksualistką, ale regulamin i tak wydał jej się dziwny. Na terenie internatu kontakty w kontekście seksualnym są surowo zabronione? powtórnie przeczytała w myślach. A kto normalny uprawiałby seks na środku korytarza?
Dziewczyna nie zdążyła tego dokładniej rozważyć, bo odezwała się Cassie wyrywając ją z lekkiego osłupienia.
-Wiesz, o co z tym wszystkim chodzi? - pomachała papierkiem.
-Cóż... Nie bardzo. Jak na zasady homoseksualnej szkoły to i tak są cokolwiek... Dziwne.
-Zgadzam się. - Cassie zgasiła papierosa, przyciskając go do parapetu, wyrzuciła za balkon, po czym usiadła obok Sereny. - Ale raczej się domyślam, co tu będzie się działo.
-Tak? - Serenie zabłyszczały oczy. - Więc?
Cassie wzięła głeboki oddech i powiedziała :
-Tu jesteś własnością każdej z tych dziewczyn. KAŻDEJ. Bez wyjątku. Każda cię możę wykorzystać, kiedy tylko jej się zachce.
W pokoju jakby zabrakło powietrza. Serena wytrzeszczyła oczy i otworzyła szeroko usta. Siedziała tak przez dłuższą chwilę chcąc coś powiedzieć, ale nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Z tego wszystkiego zaschło jej w gardle, odkaszlnęła więc i wykrztusiła:
-Że jak?
-No... - Cassie uciekła wzrokiem w bok. - Moja siostra się tu przecież uczyła.
Liana Vega była atrakcyjną, dwudziestopięciolatką, która miała kochającego męża i dwójkę uroczych dzieci. Przy jej stanie zapatrzenia w swojego partnera, ciężko było sobie wyobrazić, że kiedyś ta ułożona żona i matka, była lesbijką. Po skończeniu Saint Marianne wyjechała do Phoenix w stanie Arizona i nigdy więcej nie wróciła do rodzinnego Bostonu, a tym bardziej do Nowego Jorku.
-Zawsze jak opowiadała o tej szkole, to zżerała mnie zazdrość. - ciągnęła Cassie. - W jej opowieściach szkoła wydawała mi się niesamowita, dlatego też chciałam się tu uczyć. Ale któregoś dnia, chyba przed świętami, kiedy do nas przyjechała, weszłam do jej pokoju chcąc pożyczyć jakąś kieckę, myśląc, że nie ma jej w środku, ale była... I siedząc na łóżku płakała. Spytałam jej, co się stało i wtedy opowiedziała mi o ciekawych stronach tej szkoły... Tu, żeby coś osiągnąć trzeba pokonać swoich przeciwników. Ale czasem też... Trzeba za to zapłacić.
-Zapłacić? Ale... Jak? Jak zapłacić?
-No... Wszystkie z nich... - Cassie wykonała gest ogarniający wszystko dookoła. - To homoseksualistki. Będą chciały w zamian... Seksu. Nie patrząc na to, czy masz kogoś czy nie...
Przez dobre pięć minut Serena przyswajała wiadomości.
-Czyli trzeba będzie się pilnować. - wyszeptała, jakby ktoś ją podsłuchiwał.
-Wiem. - potwierdziła Cassie. - Trzymajmy się razem. Cały czas.
-Zawsze się trzymamy razem skarbie. - musnęła lekko jej wargi.
Chwilę później doszłoby do czegoś więcej, ale trzask wydobywający się z głośnika zamontowanego w suficie szybko je rozdzielił.
-Za pół godziny prosimy uczennice na obiad. Dla pierwszorocznych, które nie wiedzą gdzie jest stołówka, zostały przyznane starsze opiekunki, które przyjdą po was do pokoju.
Dziewczyny odruchowo spojrzały na zegarki. Zostało trzydzieści minut do posiłku z pół tysiącem innych homoseksualnych lasek. Żądnymi każdej z nich. Serenie przebiegły po plecach ciarki. Wręcz całe stada. Odniosła wrażenie, że jej dziewczynie też.