lubię rożki o smaku cytrynowym w polewie jagodowej., obiekt 108 , 5 osób na 90pare. ciepły wiatr. parter , okno "wychodzące na świat" , na jedną małą uliczkę, na której samochód pojawiał się 5krotnie rzadziej niż w innej przybrzeżnej miejscowości. kiosk , a nawet wielki hipermarket zawierający wszystko ,co każdy sobie "zapragnie" .boisko, gra w siatkę, w "siatkę" bo to ,co niektórzy tam wyczyniali nie można nazwać grą w siatkę, ping pong codziennie wieczorem , punkt obserwacyjny - mecz piłki nożnej. dalej -stare boisko do koszykówki , okno , niewielka sala z zawieszoną pod sufitem błyszczącą kulą, taką samą jaką można było wygrać w pobliskim wesołym miasteczku. muzyka. pamiętaj !agnieszka - już tutaj nie mieszka. krzywe schody na których można było wyrżnąć klina w zadużych o 2 rozmiary butach na wysokim obcasie.ławka - oblane gorącą z automatu za 2 zł czekoladą spodnie moro. 4 rano . wschód słońca, "kaczki" na wodzie. nawet ani jednego zdjęcia do albumu. wszystko skończyło się tak szybko, za szybko, a ja ciągle czuję smak zupki , którą sporzywałyśmy zarówno na śniadanie jak i na kolację.