Schwytałem te chwile które nam zostały;
dni i godziny, może nawet lata,
zanim w pancerzu z samotności całym
z maską na twarzy staniesz wobec świata.
Zapisze każdy uśmiech, każde drgnienie,
mimikę twarzy, póki jeszcze żywa,
aby to jedno zachować wspomnienie
nim nieprzyjaciel zbierze hojne żniwa.
Kilka potyczek wygram jeszcze może,
chwil ciepłych, jasnych, dni niezapomnianych,
aby na końcu przegrać z wolą Bożą
to jedno życie o które dziś gramy.
A jednak dla mnie też coś pozostanie,
diament w popiele, by gdy wzniosę głowę
z lazuru nieba znów patrzyły na mnie
matczyne oczy, jasne i fiołkowe.