tak sobie myślę, że podsumowywanie roku jest trochę bez sensu. nie da się w kilku zdaniach skrócić tylu sytuacji, zdarzeń, uczuć i emocji.. 12 miesięcy to bardzo dużo i nie umiem ich określić jako "dobre" albo "złe". za dużo sprzeczności. poza tym podsumowanie wiążę się z zakończeniem pewnego etapu. a ja nie lubię zakończeń.
podobnie jest z postanowieniami noworocznymi. bez sensu. nasze wymagania i oczekiwania wobec nas samych bardzo szybko ulegają zmianom, więc skąd mam wiedzieć, że coś co będzie moim celem w styczniu nie wyda mi się kompletną głupotą i stratą czasu w październiku? i właściwie to i tak ciąglę sobie coś obiecuję. ale coś, co się tyczy bardziej bieżących, konkretnych spraw, a nie całego roku.. to jest na pewno mądrzejsze i dużo bardziej skuteczne.
no, ale może jedno tylko takie ogólne postanowienie... być lepszym. w każdym znaczeniu tego słowa.
przede wszystkim być lepszym człowiekiem dla innych.
sylwester... niebanalny, to na pewno.
zdycham.
szczęśliwego życia, nie tylko w 2015!