Cały dzień zajebany ale dobrze spędzony szkoda tylko że bez żadnego melanżu pod koniec.
Od 10 na ośce, pan Ry <który z jakiś miesiąc temu wyjabał z niej do domku pod Toruniem> wyrwał mnie na spacer z psem i wiadro. Jak zwykle niedlugo po tym pojawił się sewi tylko debil nie miał nic na kącie i przez 30 min chodził po dworzu i mnie szukał. Poszliśmy po turka naszego " osiedlowego rapera" jak zwykle suptelnie pukając śnieżką w jego okno, mieliśmy razem pozamulać pizdę ale po chwili zza bloku wybiegł zasapany wymiętolony trochę zajebany kałem wczorajszy młody buczkis. Po krótkiej debacie odnośnie kaliego puszczanego przez turka z okna postanowiliśmy wbić do Jędrasa na dół do studia poratować go buszkiem. Odrazu jak zobaczyłem shishe mi podjebało aż do tego stopnia że poszliśmy po węgielki do piotra i pawła. <a właśnie w piotrze i pawle są węgielki O.o po 5zł >Kurwa o czym ja pisze, jakoś mi to nie wychodzi a to dopiero poranek. W dupie z tym ide spać a to co napisałem zostawie