co noc
stąpam po puszystej rosie
otulona cichym zapachem malin
widzę szept zbłąkany w pajęczynie
mówi: przybądź
posłaniec - motyl jakby z płynnego srebra
wynurza się z chłodu mgły
pochłania czas delikatnym ruchem-prowadząc
mieni się
odmierza
oscylując między skrzydłami owada
a anioła...
czuję ciałem - już blisko
ubywa tchu
a serce
ono już wie
wyciągam drżącą dłoń
znikasz...w lekkim oddechu lasu