Z losem pod ramie jak na tratwie balansuje na granicy, żeby jeszcze nie utopić pragnień
chociaż życie na głęboką wodę pcha mnie, to dopłynę do celu chociaż bym miał porzucić łajbę
w samotności częściej strach w oczy zagląda, czasem w głowię sztorm 10 w skali Beauforta
cel na horyzoncie widać gdy spoglądam, ale fale oddalają ode kiedy wyjść na ląd mam
i tak się błąkam, stoję po kątach obserwując pokład
zdany na łaskę sił ukrytych w morskich prądach
w obawie przed syreną co popłynie ze mną do dna i pod dystynkcje Posejdona odda
zaczynam myśleć - podróż jest bez sensu
świat się zmienia na mą korzyść i rozwijam 10 węzłów,
coraz bliżej brzegu na nowo nadzieja w sercu pcha mnie tam, gdzie azymut prowadzi choćby bez kresu
z loooosem pod ramie nieustannie, niech przypadek przyniesie co popadnie trzymając gardę w duecie z fartem przemierzam świat chen nie bacząc ile czasu podróż kradnie