Kurde długa notka będzie xD
Wrażenia z Jarocina.. Sam klimat w porządku, ludzie w porządku chociaż niewielu zdążyłem poznać (pozdrwiam sąsiada który w pogo na naszym koncercie wbił się w laczek aż do łydki a drugi zgubił). Pozdrawiam także koleżankę z którą śpiewałem Disco Komando xD
Przyjechaliśmy, rozbiliśmy namiot (o dziwo sprawnie) i piwko. Piwko. Piwko. I tak dalej. Wpadłem w pogo ale się długo nie nacieszyłem bo jakiś kolega zaniemógł i znokautował moje kolano swoją potylicą.
Potem do spania.
Ranek, gwar, śniadanie, przerwa w dostawie prądu itp.
I w końcu na scenę.
Jeśli ktoś dotrze do tego FBL z tych ludzi którzy bawili się pod sceną to wiedzcie, że byliście najlepszą publicznością przed jaką grałem.
Czerwone usta płoną!
NO TO MYYYYYK
Kraków. Oby :D