nie da się zaprzeczyć,że słabością człowieka są wymiary.
jest przywalony masą świata,"masa mu imponuje".
lubi wszystko,co jest ograniczone,zamknięte,jasne i ciepłe,zabezpieczone od niepokojącej melancholii odległości gwiezdnych i stosunków międzyplanetarnych.
chce zapomnieć o tej kolosalnej masie ciemności,mrozu i milczenia,w której miotają się nadaremnie niesłychanych rozmiarów bryły ognia,tracące na przesyłanie sobie swych promieni straszliwe ilości lat ziemskich-zwłaszcza,że cel tych działań jest niejasny,a pożytek wątpliwy...
chce je przejednać i ugłaskać,korzy się przez ich przekraczającą jego pojęcie "harmonią".
ale przecież osaczony jest zewsząd,bo nad nim,pod nim,wewnątrz i naokoło szaleje ruchoma materia,otacza go i przenika na wylot wicher chwiejby molekularnej,zaprzeczający wszelkiemu dotychczasowemu sensowi świata...