są historie, ktorych możesz, co najwyżej, uważnie wysłuchać, przyjąć do widomości i uznać za kolejne okruchy rzeczywistości. historie, których opowiadanie nie należy do ciebie, ale które nierzadko słyszysz od osób również nie mających do nich prawa. być może, myślisz, wydają się im jedynie wyblakłymi obrazami czy kilkoma słowami rzuconymi w pośpiechu przed zmianą tematu na jakiś pogodniejszy. oto ludzka istota, która urodziła się, żyła, a potem w taki czy inny sposób umarła. proszę. przez większość czasu o nich nie pamiętasz- nie pod twoją skórą tkwią one niczym drzazga, nie ty dostrzegasz na tle świata ich cienie, odbicia. bo nawet najprawdziwsza historia obudowana wokół niezaprzeczalnych twierdzeń musi stać się fikcją, myślisz, żebyśmy mogli sobie z nią poradzić.pozostajesz płatem teraźniejszości w chaosie rzeczy, które nie istnieją- innego sposobu nie ma. bo gdybyśmy nie byli wyspami, zginelibyśmy, utonęli w otchłaniach obcych tragedii. możesz jedynie wracać do części tych historii na granicy snu lub przyglądając się ludziom w autobusach i zastanawiać się, czy my wszyscy żyjemy pomimo i na przekór rysom, stłuczeniom i kantom, czy może jest w tobie coś, co poszukuje pod warstwami naskórka połamanych dusz?