photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 9 KWIETNIA 2013

Opowiadanie cz. 2

- Tak, słucham .? - odebrałem, ale miałem pewne obawyy.. czułem, że coś sie stało.

- Ja.. ja. ja jestem Kamil, mieszkam z Niall'em , i on.. on miał.. wypadek,, to znaczy.. on.. go.. w kretcce, ra.r.a..ratują.

- ŻE CO ?!

nawet nie usłyszałem co odpowiedział, rzuciłem telefonem. Zacząłem się trząć, nie wiedziałem co zrobić, wleciałem do pokoju, i już nie zważając na te wszystkie koncerty, na trase, zacząłem się pakować, przy okazji zadzwoniłem aby podstawili mi samolot na lotnisko, powiedzieli, że najwcześniej za godzinee, powiedziałem, że dam dwa razy większą stawkę, i jakoś momentalnie samolot się znalazł, wziąłem najpotrzebniejsze rzeczy, założyłem bluze, buty i wybiegłem do garażu, odpaliłem samochód i odjechałem, normalnie podróż od Nas na lotnisko trwa około trzydziestu minut, tym razem pokonałem ją w niecałe dziesięć, nie liczyło się dla mnie to, że mogłem zginąć, że mogłem mieć wypadek, w tym momencie liczył się tylko On, mój przyjaciel, jak dotarłem na lotnisko, nawet nie przechodziłem przez odprawę, gdyż menadżer powiadomił ich o całej sytucaji, wszystyko było już gotowe, w samolocie mofliłem się tylko, żeby przeżył... Zadzwoniliśmy po szofera który już czekał na mnie przy pasie startowym, wskoczyłem do limuzyny.. ale nie wiedziałem w jakim szpitalu leży, więc postanowiliśmy pojechać do willi  której dotychczas mieszkał.. Spotkaliśmy tam jedynie Ewe, która nic nie wiedziała o jego stanie, lekarze nie chcieli nic powiedzieć, pojechaliśmy natychmiast do szpitala wskazanego przez panią Ewę. Wbiegłem do środka, widziałem opiekuna domu, był... , nawet nie wiem jak to opisać, cały w płaczu, podszedłem do  niego. 

 

- Dzień Dobry, ja.. jakk.. - zacząłem się jąkać, to była dla mnie całkiem nowa i nieznana sytuacja - Gdzie on jest ?

- Eh.. no cześć - podał mi rękę, i zaczął opowiadać - Jechaliśmy wprost za karetką, nagle ona zatrzymała się na poboczu, wyłączyli syreny, koguty, i włączyli światła awaryjne.. Pierwsza myśl, jaka przyszła Nam do głowy to wiesz.. sam się domyślasz. Lekarz wybiegł

- Boże.. a on.. - szlochałem jak małe dziecko - Co z nim jest .?

- Nadal walczą o jego życie.. już od kilku godzin, za każdym razem gdy pytałem lekarza, co znim.. to oni mi odpowiadali " później.. " " nie mam czasu " 

- Da radę, musi dać, przeżyje, nawet nie wolno nam dopuszczać takich myśli.

 

Usiadłem na ławkach, czy co tam było, sam już nie wiem, w każdym bądź razie było to coś do siedzenia, w myślach uświadamiałem sobie, że to moja wina, tylko i wyłącznie moja, mogłem go przecież zatrzymać na tym lotnisku, mogłem przylecieć tu z nim. Wtedy na pewno nic by się nie stało, to wszystko moja wina.. Chciałbym teraz móc cofnąć czas, i zmienić to co miało się wydarzyło. Siedziałem na długim korytarzu, zapalone światła raziły mnie w oczy. Nagle otworzyły się drzwi i wyszedł lekarz.. Zeskoczyłem z ławki i podszedłem do niego.

 

- Co z nim doktorze .? - zapytałem.

- Reanimacja trwała ponad pięć godzin, co go uratowaliśmy, to znów ciśnienie zaczęło spadać, i na nowo rozpoczynaliśmy reanimacje, w pewnym momencie myśleliśmy, że to już koniec, i że to tylko cud mógłby go ocalić. Jeden z ratowników chciał już przerwać reanimację, lecz nie pozwolono mu. No ale teraz jest już dobrze.. Jest nieprzytomny, ale jego stan jest stabliny. W przeciągu kilku godzin powinien się obudzić . 

- Na prawdę nie wiem, jak mam Panu dziękowaćI w tym momencie nie wiedziałem jak się zachować, łzy radości spłynęły mi po policzkach. - Czy mogę do niego wejśc .?

- No nie bardzo, jest zmęczony.. musi odpocząć .

- Ale panie doktorze, proszę.. 

- Dobrze wejdź, ale tylko na chwilę,

 

Wszedłem do sali, leżał sam nie było żadnych pacjentów, był podłączony do respiratora. Miałem mieszane uczucia, podszedłem do niego, złapałem za rękę, i dziękowałem Bogu za to, że go uratował, bo zapewne gdyby nie on to ,, Niall'a by nie było tutaj z nami...Moja radośc była tak wielka, że miałem ochotę skakać, patrzyłem tak na niego, był taki bezbronny.. leżał w tym łóżku, taki.. samotny, chciałem, a raczej pragnąłem aby się już wybudził, niestety, przyszedł lekarz i kazał opuścić mi salę. Wstałem z krzesła i udałem się ku drzwi, wyszedłem na korytarz gdzie czekał tam na mnie pan Kamil z jakimś młodym chłopakiem, podejrzewalem, że to był jego syn, jak się okazało to była prawda, miał na imię Daniel, był w wieku 17 lat, staliśmy tak przez jakieś półgodziny, lekarz dyżurujący kazał Nam wracać do domu, żebyśmy odpoczeli. Kamil zadzwonił do Pani Ewy, która przyjechała nas zmienić, my pojechaliśmy, a ona został. Na szczęście żadne media nie dowiedziały się o wypadku, i o tym, że jestem tutaj. Podróż minęła Nam w miarę szybko, gdy weszliśmy do domu, Daniel pokazał mi pokój w którym miałem się przespać, jak się później okazało był to pokój Niall'a, wszedłem do środka, porozglądałem się, na łóżku leżał jego laptop, postanowiłem go odpalić, chciałem wejść na neta, napisać do reszty chłopaków. Włączyłem przeglądarkę, a tam wyświetla się komunikat, czy chcę przywrócić poprzednie karty, nie wiem co mnie podkusiło, ale kliknąłem tak.. A co tam pisało, to myślałem, że się załamie, Niall szukał sposobu na samobójstwo, no niee, teraz to przesadził, niech tylko wyjdzie z tego szpitala. Wyłączyłem laptopa, i się położyłem, nawet nie wiem kiedy zasnąłem, obudził mnie Daniel, że dzwoniła Pani Ewa i Niall odzyskał przytomność. Zerwałem się z łóżka, i razem udaliśmy się do szpitala, leżał już na normalnej sali. 

 

- Harry ?! - był widocznie zdziwiony moją wizytą tutaj - Co Ty tutaj robisz ?! .

- No co ?! Myślisz, że jak coś się dzieje mojemu przyjacielowi, to ja będę siedział z założonymi rękoma w domu ?

- Heh.. Dziękuję Ci, w ogóle to co się stało, bo za wiele nie pamiętam..

- Z tego co słyszałem to spadłeś ze schodów, kilka razy Cię reanimowali...

- Ale żyje ! - Niby szukał sposobów na samobujstwo, ale widziałem, że cieszy się tym, że został uratowany - ogólnie, to mam problem ..

- Co jest .?

- Obcięli mi włosy...

- Haha, też mi problem , odrosną Ci ziomek .

- Ale czy ja mam chodzić łysy ?! 

- Wiesz.. ewentualnie mogę Ci kupić Perukę.

 

Siedzieliśmy jeszcze tak kilka dobrych godzin, dowiedzieliśmy się, że dzisiaj może opuścić szpital, i to był najszczęśliwszy dzień w moim życiu, kiedy mój przyjaciel wraca do domu ze szpitla.. z miejsca gdzie mógł zginąć. Poszliśmy do recepcji, wypisaliśmy go i ruszyliśmy do samochodu, w drodzę do domu, wstąpiliśmy do Biedronki, kupiliśmy bułki na kolację, chipsy, i takie tam zakupy. Gdy dojechaliśmy na miejce, przed domem czekał na Nas Kamil, był taki szczęśliwy jak zobaczył Nialla w samochodzie. Weszliśmy do domu, Ewa powiedziała, że mamy iść do pokoju, a ona zawoła nas na kolację, faktycznie było już dość późno, dochodziła dwudziesta pierwsza, w szpitalu spędziliśmy prawie cały dzień. Weszliśmy do pokoju, położyliśmy się na łóżko i zaczęliśmy gadać, tak jakbyśmy się nie widzieli kilka lat, chwilę później zawołali nas na kolacje, zjedliśmy i spowrotem wróciliśmy do pokoju, oglądaliśmy różne filmy, w ogóle było super, ale nikt nie spodziewał sie co będzie dalej... Postanowiliśmy iść spać. Około godziny trzeciej nad ranem, obudził mnie Niall, że ciężko mu oddychać, kaszlał, na jego ręce pojawiła się krew, miałem złe przeczucia co do tego, obudziliśmy resztę, zaraz miała zjawić się karetka, Niall stracił przytomność, nie wiedzialem co robić, nagle do domu wbiegli sanitariusze i wzięli go do karetki, jechaliśmy tóż za nimi.. Karetka zatrzymała się na poboczu, nie wychodziłem z auta.. Otworzyły się drzwi od karetki, podszedł do nas lekarz i powiedział coś, co wprawiło mnie w osłupienie " Straciliśmy go.. " Nie.. Tylko nie to, zacząłęm płakać, trząść sie, wybiegłem z auta i udałem się do karetki, leżał na noszach... nie ruszał się... próbowałem go obudzić, ale nie dałem rady.. coś we mnie pękło.. byłem tak załamany, nie chciałem dalej żyć.. Na koniec ratownik dodał " Zgon nastąpił o trzeciej trzydzieści cztery.. " najgorsze słowa jakie mogłem usłyszeć... Cały zapłakany wróciłem do smochodu.. pojechaliśmy za karetką do szpitala, tam poznaliśmy dalsze informacje.. Zadzwoniłem do reszty chłopaków, ich reakcja była identyczna jak moja, powiedzili, że wsiądą w najbliższy samolot i przylecą.. Obiecałem zająć się pogrzebem.. Wybrałem najładniejszą i najdroższą trumnę, pogrzeb miał odbyć się w Warszawie. Pojechałem na lotnisko po chłopaków, wszyscy ubrani na czarno, zapłakani.. To było straszne.. jeszcze wczoraj było tak dobrze.. Powiadomiliśmy rodzinę, wszystkich.. Nadszedł dzień pogrzebu, pięknego pogrzebu, na którym było setki ludzi.. Każdy płakał, procesja szła ulicami na cmentarz, to było piękne, ale i smutne żegnała go orkiestra, na trumnie była położona flaga Irlandii, jedyne co zrobiłem to rzuciłem trochę ziemi na trumnę.. Potem już tylko widziałem, jak znika w głębi ziemi...

 

THE END .

 

Opowiadanie mojego kolegi . : ) mam nadzieje że się podoba . ^^

Komentarze

swierzol dobre to opowiadanie :) wbij :)
27/04/2013 19:23:55
niewymiekaj trochę nudne :)
10/04/2013 7:47:27
eyeofimagination oj tam . :D
10/04/2013 20:39:51

zaneta122
10/04/2013 19:20:20

Informacje o eyeofimagination


Inni zdjęcia: A ja 0o0ointhedark0o0oWiciokrzew na pięknym niebie :) halinamRóże nacka89cwa... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24