Myślałam, że to już nigdy nie wróci, że jestem na to przygotowana. Nie sądziłam, że jednak będzie tak boleć i wszsytko we mnie ożyje i powróci. Boli...i to cholernie (chodź miało nie boleć ;( ) Kocham nadal... mimo wszysto....( i to jest chyba największy mój błąd). Czy ja kiedykolwiek będę mogła powiedzieć do innego chłopaka "Kocham Cię" z pełną świadomością, że tak właśnie jest?? Boje się, cholernie się boje, że przez całe życie będę czuła w sobie stratę, pustkę... Boję się, że co jakiś czas będę sobie wyobrażać jakby to było gdybyśmy byli jeszcze razem, jak potoczyłoby się nasze życie
Jedna chwila wystarczyła, żeby moje życie przewróciło się do góry nogami...Gdy Go poznawałam miałam wszystko czego mi było trzeba. Miałam luz ( w końcu były wakacje), pogoda dopisywała i to bardzo, miałam przyjaciół i ekipę z która codziennie się spotykałam. Nie miałam czasu na nude, siedzenie w domu i rozmyślanie. Z rodzinką mi się układało, nie miałam nawet potrzeby bycia z kimś. No ale pojawił się ON. Opalony, uśmiechnięty ratownik, w boskich okularkach. Uśmiechał się non stop i kątem oka widziałam, że obserwuje naszą grupkę (i wcale mu się nie dziwie. Na takich wariatów jak my trzeba szczególnie uważać :D) O dziwo (co było do mnie zupełnie nie podobne) nie traktowałam go jako "nowego obiektu westchnień". Owszem podobał mi się ale nie robiłam sobie żadnych nadziei bo wiedziałam, że nic z tego nie będzie. Nawet gdy wymieniliśmy się nr telefonów. Od razu założyłam, że pewnie posmsujemy sobie przez parę dni może tygodni i na tym się ta znajomość zakończy. Jednak pomyliłam się. Dwa dni później się spotkaliśmy. Było miło i przyjemnie, ale w dalszym ciągu nie traktowałam tego poważnie. Żyłam chwilą nie myśląc o przyszłośći (tym bardziej z nim). Z czasem zaczęliśmy przesiadywać cały czas na gg rozmawiając ze sobą. Później przyszedł czas na codzienne spotkania (mmm...jeden z najpiękniejszych okresów w moim życiu) No i się zaczęło. Powoli, stopniowo zaczęło mi coraz bardziej na nim zależeć.Aż w końcu z pełną tego świadomością mogłam mu powiedzieć "Kocham Cię kotku"...
Niestety zostało mi to do dziś... Wywinął mi już tyle numerów.... tyle razy przez niego ryczałam, a mimo to nadal go kocham i wierzę, że kiedyś nastąpi ten dzień w którym znowu usłysze od niego zdanie, na które tak bardzo czekam....
Bo w głębi duszy wierze w Ciebie skarbie (mimo że często temu zaprzeczam)