photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 1 MARCA 2014

Once upon a time, something like 'I'm photographer'

 

Haha, mój perfekcyjny angielski. Łapię się na tym, że wracając dzisiaj rano do domu, myślałam, że muszę opowiedzieć mamie co i jak po angielsku i zastanawiałam się nad słowami, zapominając, że wracam do rodowitego języka.

 

Nie rozumiem życia, nie rozumiem ludzi, facetów nie rozumiem. Wszyscy moi przyjaciele wiedzą jaką mam niską samoocenę pod względem wyglądu i, że wszystko co robię, jest tylko próbą maskowania mojej niepewności i braku akceptacji. Zaskakujące jest to, że ten brak akceptacji jest tylko w mojej głowie, każdy chłopak (nie wspominając o jednym...) akceptuje mnie całkowicie. A ja znajduję milion kolejnych wad, poczynając od małych cycków (może powiedzmy sobie szczerze, tj. coś jak brak cycków, haha), kończąc na kolejnej fałdce gdzieś tam.

 

Toteż zachodzę w głowę jak mogę naprawdę podobać się takiemu chłopakowi jak np. on, o którym normalnie pomyślałabym, że 'nie moja liga', jednoczesnie wiedząc, że to tylko ja tak myślę a tak naprawdę mam u niego ogromne szanse.

Słysząc i od niego i od jego kumpla potem, że jestem jedyną dziewczyną tutaj, że nie potrzebuje szukać nikogo innego, bo już znalazł swoją wiecznie uśmiechniętą, piękną, ironiczną sąsiadkę z tak oryginalnym charakterem.

No i chyba znalazł, bo mi całkowicie pasuje ten układ. To pierwsza osoba, która może mi pomóc, naprawdę zmienić moje życie i zaakceptować wszystkie swoje wady i niedoskonałości. Już to robi... I już wie, ile może dla mnie znaczyć to co dzieje się między nami.

I wiem, że on też nie rozumie o co mi chodzi, kiedy przez godzinę truję o tym jaka jestem nieidealna, jednocześnie będac pierwszym człowiekiem, który sprawił, że to co myślę o sobie ja, stało się całkowicie nieważne.

To nigdy nie stanie się związkiem, to moja nauka akceptacji, angielskiego i życia. Jednoczesnie wiem, że jeżeli to przetrwa przez ten czas, który możemy spędzić razem, chcę być tylko jego i tego samego oczekuję. Jednocześnie chyba mogę być tego pewna, bo przy wszystkich okazjach jakie miał, przy sytuacjach, które już widziałam, przy imprezach dzień w dzień jest grzeczny jak aniołek. How sweet.

To wszystko na razie jest tak proste, szkoda, że doskonale wiem, że za parę miesięcy nie będzie.

 

Czuję, że to jest dobre, że muszę w końcu jakoś walczyć o siebie, własną przyszłość, normalne życie, bo wpadłam wtotalną depresję i nienawiść do samej siebie. Pierwszy raz próbuję coś z tym zrobić, zamiast wpierdalać kolejną bułkę i chować się pod kołdrą, przy okazji płacząc, jaka jestem chujowa.

Nie jestem, nie? :)

 

Jaram się, jaram się, angielski ustny z Agatką! Co prawda, ktoś mi wczoraj powiedział, że to niby przewalone, ale sądzę, że nie dla mnie. Lepiej mieć w komisji kogoś kto uczy Cię innego języka, chyba dość lubi, bo masz zawsze dobre oceny z rosyjskiego, jesteś przygotowana, nie zrobiłaś nigdy swojej nauczycielce żadnej krzywdy, nie podpadłaś... Nie wiem jak mogę bać się w ogóle tego ustnego, biorąc pod uwagę, że mam kurs, korepetycje i przede wszystkim Alexa, z którym będziemy od przyszłego tygodnia ćwiczyć dialogi maturalne, no to już bez jaj, nie? Mój brak wiary w siebie przeraża czasem nawet mnie. I to tak demotywuje, nie umiem wziąć się za nic, bo wiem, że i tak mi się nie uda, bo jestem najgorsza.

 

Czas na matmę. Bo tego naprawde mogę nie zdać. Boże, ja nic nie zdam :D :D