Wolę śnić i spłonąć jak zapałka, błysnąć, chociaż na chwilę,
By ogrzać chłód tej nocy. Może damżycie, energię, By znowu sens zdobyć.
I mimo świadomości, że stoję na czymś twardym, Czuję jakby piasek na plaży, nikt nie zabroni mi marzyć. Wędrować tak długo, aż sens i spokój znajdę. Z bohaterami z Olimpu, siedzieć i pić grappę.
To techopolis mnie męczy, wysysa z krwią rozsądek. Zwiększa się świata majątek. Lecz coraz bardziej znika człowiek.