myślałam wtedy o nim, dokładnie tamtego dnia, kiedy odmrażałam sobie pośladki na starówkowych schodach, to był bardzo przyjemny dzień. bardzo. seans nami poruszył, ale mnie przebiegały dreszcze od tego myślenia właśnie... to była dla mnie taka nowa rzecz.
jej, ależ to fajne...
22:21 - kolejna myśl podczas której cofam godzinę wstecz i ponownie myslę, czy może własnie on myśli o mnie - teraz/ no cóż, nie mam żadnego dowodu na czyjeś niemyślenie, poza tym marnym pustym oknem internetowym, ale to i tak wystarczy żeby uświadomić sobie kolejne opuszczenie. przez kogoś, dla kogoś, po coś, na coś. teraz tak sobie myślę, żeby przestać myśleć, bo myślę za dużo.. a czy ty myślisz? po co się smucić? nie lubię wzniecać w sobie tych stanów, kiedy to zbędne. teraz też tego nie potrzebuję. mimo wszystko mam w sobie to gorzkie poczucie, jakbym się... przeliczyła.
a znowu wszystko przez to myślenie o niemyśleniu...
'leaving is easy with eyes closed ', so don't think..anymore ;)