Jeszcze nigdy nie widziałam tylu bezdomnych psów naraz : ( Były ich tam tysiące, smutna rzeczywistość.
Aby dojść do supermarketu (tego z rozsądnymi cenami ; P) trzeba było przejść obok budynku policji, gdzie zaczepiła nas pewna suczka, skomląca i ewidentnie ciągnąca nas za sobą. Zaprowadziła nas do nory wykopanej w ziemi i wyciągnęła stamtąd małego szczeniaczka. Nie zastanawiałyśmy się długo co zrobić. Poszłam kupić im chlebek i mleczko. Jak wróciłam, wyciągnęła drugiego. Dwa słodkie maluszki, nieporadne jeszcze. Obserwowałyśmy ich cykl rozwoju, przy samym końcu obozu, gdy tylko słyszały nasz głos wybiegały z norki żeby gryźć nas po stopach.
Szkoda było nam zostawiać te wszystkie psy, którym kradłyśmy jedzenie ze stołówki, ale było widać, że nie tylko my je dokarmiamy. Kiedy zbliżał się wieczór wszystkie psy z pobliskiego lasu wychodziły, aby najeść się śmietnikowego jedzenia, były ich tysiące, żyły w lesie jak dzika zwierzyna, bały się ludzi, ale nie były agresywne, za kawałek świeżego jedzenia zrobiłyby wszystko. Potrafiły nawet odstąpić swój posiłek innemu psu, nigdy nie widziałyśmy jakichkolwiek sprzeczek między nimi, były jak jedna, wielka rodzina, każdy dbał o siebie i swojego krewnego.
Po kilku dniach oswoiliśmy grupkę piesków mieszkających w parku obok policji, z początku bały się podejść, później nawet merdały ogonkiem i pokazywały brzuszek, żeby je drapać. Tęsknię za nimi : ( to były naprawdę mądre i wierne psiaki : ( mam nadzieję, że teraz też ktoś o nie dba i nie zapomną o nich nawet poza sezonem ; )