"Nie jestem jogurtem, nie przeterminuje się!" - tak mówi większość wolnych
i zarazem niezależnych kobitek. Chcemy znaleźć kogoś pewnego, nie ma to
być chwilowe 'zauroczenie', ale cos więcej. Pragniemy żeby był naszym
'towarzyszem' na dobre i na złe, by szanował nasze prawo do wolności
i nie kazał udowadniać, że jest się bezbronną, słodką i mniej inteligentną
[!] Aby zaakceptował, a może nawet polubił nasze odmienności, słabości.
Żeby kochał i po prostu był.
Piszę i dociera do mnie, że nie są to nierealne oczekiwania. Dlaczego więc
tak trudno spotkac faceta, który by je spełniał? Więc nie ma sensu liczyć
na zbyt wiele i trzeba akceptować, co przynosi los?
Przypuszczam, że 'wyczekana' miłość smakuje bardziej i jest uczuciem,
którego łatwo nie rozmieni się na drobne. Morał jest taki, że warto być
cierpliwą. I wszystkim babkom tego życzę: Cierpliwości. Może to banalne,
ale prawdziwe: na miłość przyjdzie czas. Prędzej czy później.
A jaka to różnica?
pozdro
E.