Sylwester 2010. Wybrałem się przy okazji do Goszczy z chęcią złapania czegoś ciekawego, po 15. minutach okazało się to fatalnym pomysłem - wiatr hulający po otwartej przestrzeni zrobił swoje, wypiździło mnie na maxa. Po godzinie z radością powitałem wygrzany przedział w kiblu i wróciłem do Krakowa. Nie ukrywam, liczyłem na EP09-046, no ale cóż, nie przyjechała. Pozostał mi tylko TLK z Kołobrzegu do Krakowa i inne badziewia.
Wskazówka ode mnie - jeśli komukolwiek przyjdzie na myśl, żeby jechać na fotki do Goszczy w zimie, to niech się naprawdę zastanowi - miejsce jakby nie patrzył kultowe, ale nie za cenę przemarźnięcia na dwieście pięćdziesiątą szóstą stronę w ciągu tylko jednej godziny.