Ślisko... Pieruńsko ślisko... Tyle orłów co bym prawie wywinął, to dawno się nie zdażyło. No ale nic, idę, z jednej strony myślę, za chwilę godzina planowego przyjazdu, ale z drugiej myślę - pewnie znów będzie ze 4 dychy w plecy. Ale jednak krok przyspiesza... I kolejny taniec na lodzie. Dochodzę do stacji... Patrzę, a tu dyżurny zamyka przejazd, więc mówię do niego "Niech pan nie mówi, że już Gdynia jedzie", a on "Tak, już jedzie, prosze szybko lecieć bo się pan nie wyrobi". No to ogień, przez tory, na wewnętrzną łuku, a tu się już skład wtacza. Szybkie ustawienie, zrobienie trzech zdjęć i pociąg odjechał... PLANOWO... Nie myślałem nawet, że kiedyś dożyję drugi raz tego dnia, kiedy stary "Monciak" przyjedzie zgodnie z rozkładem.
Andrychów, 22 stycznia 2011, godz. 7:16