życie zawsze sprowadza nas na róże tory. po co? żebyśmy z biegiem czasu żałowali, że nie wykorzystaliśmy każdej danej nam chwili jak należy. mając już wystarczająco dużo, zawsze pragniemy dostać więcej, a wiadomo, że nie można mieć wszystkiego, dlatego zawsze kiedy stracimy to co mieliśmy, ale nigdy nie umieliśmy tego docenić, klniemy na samych siebie, a później i tak popełniamy te same błędy. nic nie dzieje się przypadkiem, zdarza się w jakimś określonym celu, abyśmy zrozumieli co jest dla nas dobre i jak do tego dążyć. istnieją również w naszym życiu osoby, o których nie można zapomnieć. gdybym mogła zatrzymać czas, zatrzymałabym go na 2008 roku, kiedy miałam wystarczająco dużo, aby czuć się szczęśliwa. właśnie do tego wniosku doszłam wczoraj, przeglądając stare zdjęcia. był to czas nowych wzlotów i upadków, a także pięknych przyjaźni. nawet jeśli w głębi duszy chciałabym skasować pewne wydarzenia z mojej pamięci, to nie miałoby żadnego sensu, bo każda chwila, każdy dzień, pozwolił nam przeżyć to wszystko. marzec był pełen zmian, które wtedy stworzyły mnie na nowo. on sprawił, że zaczęłam wierzyć i czuć się wyjątkowo, choć przez chwilę. a on pokazał mi to, czego wcześniej nie znałam. ukształtował pewien schemat w moim życiu. to były tylko dwa tygodnie. nigdy nie zdałam sobie sprawy jak to na mnie wpłynęło, do czasu jak ostatnio zobaczyłam kogoś podobnego, nie widziałam podobieństwa, póki wczoraj nie wpadłam na te zdjęcia, trzy zdjęcia, które tak wiele mi uświadomiły. nawet jeśli będę się bronić i wyrzekać, wiem, czego/kogo szukać. a kwiecień? to była jedna wielka pomyłka, ale gdyby nie ona nigdy nie byłoby tak magicznie i zielono jak było, a przecież to wspominamy zawsze najpiękniej. i trwało tak do listopada. a w sierpniu nastały znów nieoczekiwane zmiany, odkryłam tą gorszą stronę siebie, wiem jednak, że teraz bym się tak nie zachowała, nie chcę już więcej ranić tak ludzi. to pewnie miejsce tak na mnie wtedy wpłynęło, poczułam wolność i niezależność, chociaż wtedy tego nie miałam. nigdy nie przeprosiłam, ale to już nie ma większego znaczenia. a jakaś cząstka mnie zawsze chce tam wracać...
czy to źle, czy dobrze, tego nie powstrzymam. on wtedy ciągle był blisko, potem zniknął na dobre.
z czasem pragnęłam o wszystkim zapomnieć, cały rok wymazać z pamięci i robiłam wiele aby tak było. jednak to nieustannie wracało, miejsca, ludzie, zdarzenia, słowa. chciałam uciec od tego wszystkiego, nie dało się. to niewiarygodne, ile czasu zajęło mi, aby zdać sobie sprawę, że to wszystko musiało się stać i teraz mogę powiedzieć śmiało, że CHCIAŁABYM PRZEŻYĆ TO WSZYSTKO JESZCZE RAZ. bo gdybym wiedziała jak się to potoczy, nie byłoby jakichkolwiek rozczarowań, złości, żalu. po prostu cieszyłabym się każdą chwilą, z wami.
pięknie było mieć piętnaście lat. a ona i ona były wtedy, są i teraz i przecież w tym momencie są najważniejsze. oni odeszli, ale tu w środku zostaną na zawsze. nie da się tego zlikwidować.
lonely but not alone, these city lights can not make this home
and it's too damn cold tonight, and i forget all the reasons why i try
to hold you close to me, you're the only ghost i see
and i want you so bad tonight, so i'll give into the longing the last time