Dziśiaj doświadczyłąm jak chyba już po raz setne w te wakacje, że zawsze muszę moje plany układać pod kogoś. A jeśli mam jakieś plany to chyba jeszcze nigdy nie zdażyło mi się żeby nie było ządnych komplikacji. Nie wiem czy to ja jestem taka postrzelona i nawet tak prostarzecz jak organizacja dnia jest skomplikowana. Tak więc, muszę znów zmieniać jutrzejsze plany.
Powoli wchodzę w wir szkolnych obowiązków. Koniec pracy na zwolnionych obrotach. Jeszcze tylko pozostaję problem wstawania o kosmicznych godzinach, ale tym będę martwić się w wrześniu.