To dobry czas na zmiany.
To również zły czas na zmiany.
Generalnie, to coraz częściej powtarzam sobie: trzeba robić melanż i się nie przyzwyczajać. To oznacza, że bardzo ze mną źle, albo tylko trochę. Co do tego pierwszego: nie przesadzajmy, już raz prawie pół życia sobie przez to zawaliłaś, co do drugiego: zdecydowanie tak! Najgorsze ze wszystkiego jest tylko to jak ja na to wszystko co się wokół mnie dzieje mam wyjebane. Od jakiegoś tygodnia zero łez i zero napadów histerii. A może to są postępy?