a więc się zaczęło. co ja mam innego niby teraz robić niż siedzieć w biochemii?
miejmy nadzieję, że mnie to zajmie, bo jeśli nie... chyba byłam dziś niemiła. cóż. to sprytne, bo wtedy każdy docenia kiedy choćby się uśmiechniesz, co jest wielką sztuką, a kurwa wszyscy myślą, że mi się chce tak szczerzyć.
koniec. jestem tylko ja, trasa dom-szkoła-dom, kawa, moje pierdoły i już. nie ma co przeżywać jak mrówka okres, bo bez przesady.
jestem w dalszym ciąglu nieobecna. zajebiście cacy.