Rihanna feat. Eminem - Love the way you lie part 2.
Odzczuwam dziwną i zarazem przerażającą zbieżność tej piosenki z tym co się ostatnio dzieje...
Czy my przypadkiem gdzieś się nie pogubiliśmy...? Czy przypadkiem nie zgubiliśmy samych siebie?
Wiem, że milczeniem niczego nie załatwimy. Ale oboje jesteśmy tak cholernie uparci, czyż nie? A może po prostu bardziej się dogadujemy, gdy się nie dogadujemy? Może tak jest lepiej... osobno, tak nie będziemy się nawzajem ranić. Choć Twoja nieobecność boli najbardziej... ale co mam zrobić? Ja nie potrafię być kimś innym... jestem sobą, od zawsze tą samą zniekształconą przez rzeczywistość jednostką. Z tyloma bliznami na psychice. Z wadami i niedociągnięciami. Przepraszam, że tak dużo brakuje mi do ideału. I za to, że nie potrafię się z tym pogodzić. To mnie jeszcze bardziej zgubiło...
Czy to znaczy, że już nie potrafię dać Ci szczęścia? Że jest Ci lepiej beze mnie...?
Dla Ciebie zrobiłabym wszystko... zniknęłabym nawet z tego świata, gdybyś chciał i gdyby Cię to uszczęśliwiło...
Ostatnio mówiłam, że nie potrzebuję psychologa...
Potrzebuję.
Zachorowałam. Dokładnie po roku czasu, tym razem ominęła mnie 41 st. temperatura, choć teraz nie było dużo lepiej.
Tak, tak... już to dzisiaj słyszałam - to dlatego, że masz obniżoną odporność od tego odchudzania.
Whatever.
Więc idę do łóżka z nadzieją, że się po drodze nie przewrócę.