Dziwne. Niespełna dwa dni temu byłam przekonana, że mam najwspanialszą osobę przy sobie. Dziś, widzę jaką zakłamaną maskę nosi ona na codzień. Dwa pieprzone dni. A klapki z oczu spadły urywając serce po drodze. Zastanawia mnie jedno. Jak w dzisiejszych czasach można komukolwiek ufać? Przyjaźń to nie praca na pół etatu .
Poza tym - boli mnie oko. Jęczmień (?) wyrósł mi na powiece i zadowolony z siebie woła " nie pozbędziesz się mnie, nie pozbędziesz!" . Oj pozbędę, pozbędę ~ odpowiadam mu pocierając go złotą obrączką mojej babci. Widzę wiecie ? Moje zamówione wczoraj soczewki przyszły. Świat jest teraz jakoś tak nienaturalnie ostry. Ludzie są brzydsi, chodniki wydają się być dalej. Cholera, dziwnie jest. Ale to takie pozytywnie dziwne uczucie uczyć się "widzieć" na nowo .
Byłam dziś w Kornym, i dość dobrze się bawiłam. Lubie pojechać gdzieś poza granice miasta. Lubie udawać wtedy, że moje problemy zostają w mieście. No wiecie, to tak jak z psem kiedy jedzie się do kogoś w odwiedziny. Zamyka się go w domu, siedząc w aucie jeszcze o nim mysli, a potem raczej człowiek skupia się na osobach do których jedzie. Niesamowite. Ale to działa.
KÓÓÓÓÓÓÓLFAA !
babcia : Wiktoria, co Ty masz na twarzy ?
ja : *milczę*
babcia : Trądzik młodzieńczy ?
ja : nie. Emerycki.
przypomniał mi sie jeszcze dialog z mamą kiedy wychodziłam od okulisty i po kroplach nic nie widziałam.
mama: *opowiada*
ja : to oni są razem ? *szok*
mama: no nie widzisz, że trzymają się za ręce ?
ja : problem w tym, że nie.
mama: ale idą metr przed Tobą *szok pomieszany ze śmiechem*